Ostatnio często trafiam w internecie na wypowiedzi pełne różnego rodzaju pretensji do nauki. A to że coś jest nieprzekonująco udowodnione, a to że teorie fizyczne są zbyt abstrakcyjne, albo wręcz absurdalne. Częścią wspólną tych wypowiedzi wydaje się być fundamentalne nieporozumienie w kwestii tego jak działa, czy też nawet jak powinna działać, nauka. W związku z tym postanowiłem spróbować w tym wpisie wyjaśnić sprawę - co nauka robi, czego nie robi, i czemu tak, a nie inaczej. Zapraszam do lektury!
Poznawanie świata
Otacza nas - ludzi - pewna rzeczywistość. Od zarania dziejów niektórzy ludzie zauważali, że w tej rzeczywistości obecne są pewne wzorce, reguły, którymi zdaje się ona kierować. Część z nich temat interesował na tyle, że chcieli dowiedzieć się o tych regułach nieco więcej. Chcieli zrozumieć, czym tak właściwie jest ich otoczenie i jak ono działa.
I tu zaczynają się pierwsze problemy. Jedynym narzędziem, jakim dysponowali dawni ludzie, które mogło im pomóc w zmierzeniu się z problemem poznawania reguł rządzących światem, była ich intuicja. A owa intuicja, która świetnie sprawdziła się jako ewolucyjna adaptacja do warunków, w których żyli nasi przodkowie, potrafi drastycznie zawieść, gdy próbuje się ją zastosować do problemów, które w tamtych warunkach nie występowały. Doskonałą ilustracją jest problem, który możecie spróbować rozwiązać tutaj - polecam zmierzenie się z nim przed dalszą lekturą, gdyż po niej będzie zdecydowanie mniej interesujący.
Zauważenie, że intuicja potrafi nas wieść na manowce, i znalezienie skutecznego sposobu przeciwdziałania temu, zajęło ludziom bardzo dużo czasu. Rezultatem jest metoda naukowa.
Czym jest metoda naukowa?
Formalną definicję można znaleźć na Wiki, ale w dużym skrócie - jest to zespół sposobów badania świata nastawiony na osiąganie możliwie najbardziej obiektywnych wyników. Badanie świata odbywa się zasadniczo na dwa sposoby i to od omówienia tych sposobów zaczniemy.
Teoria i eksperyment
Na początek trochę o eksperymencie, bo jest bardziej intuicyjny.
Krótko mówiąc, eksperymentalne badanie rzeczywistości polega na zbieraniu danych przez sprawdzanie "odpowiedzi" rzeczywistości na pewne "zadane" jej warunki. Warunki mogą być "zadane" przez obserwatora (np. w laboratorium), a mogą też występować naturalnie (jak np. w przypadku obserwacji gwiazd, nad którymi nie mamy żadnej kontroli). Badamy i dokumentujemy dokładnie, co się w danych warunkach dzieje, i tym sposobem poznajemy jakiś fragment rzeczywistości.
Prosty przykład: nasze eksperymentalne badanie rzeczywistości mogło polegać na sprawdzaniu, co się stanie, jeśli będziemy podrzucać różne przedmioty. Podrzuciliśmy piłeczkę - spadła. Podrzuciliśmy kamień - spadł. Podrzuciliśmy widelec - spadł. Mamy teraz jakieś dane o rzeczywistości.
Ale sam eksperyment to nie wszystko. Badanie rzeczywistości przez samo tylko eksperymentowanie przypomina uczenie się przedmiotu w szkole przez wkuwanie podręcznika na pamięć - potrafimy w efekcie odpowiedzieć na niektóre pytania, ale czy naprawdę możemy powiedzieć, że rozumiemy przedmiot? By wznieść nasze zrozumienie rzeczywistości na wyższy poziom, budujemy teorie.
Teorie to pewne systemy, pozwalające na przewidywanie zachowania rzeczywistości w konkretnych sytuacjach. Są narzędziami, pozwalającymi na uzyskanie odpowiedzi na pytanie "jeśli warunki są takie i takie, to co się stanie?". Teorie nadają danym eksperymentalnym strukturę i pozwalają na wyciąganie wniosków wykraczających poza to, co zostało bezpośrednio zbadane.
W naszym przykładzie, bardzo prostą teorią może być "przedmioty podrzucone do góry spadają". Dane eksperymentalne wskazały nam, że gdy podrzuciliśmy piłeczkę, kamień czy widelec, to spadły, co spowodowało, że pokusiliśmy się o sformułowanie takiej teorii. Jeśli ktoś nas potem spyta "a co się stanie, jeśli podrzucimy długopis?", możemy odpowiedzieć: "zgodnie z naszą teorią - spadnie". Nie zbadaliśmy jeszcze tego przypadku eksperymentalnie, ale możemy wnioskować w tej sprawie z teorii.
Nasuwa się w tym momencie pytanie: ale skąd możemy wiedzieć, że nasz wniosek z teorii będzie słuszny? Że jeśli przeprowadzimy eksperyment, którego wcześniej nie próbowaliśmy, w rzeczywistości, to wynik będzie taki, jaki przewidziała teoria? Odpowiedź brzmi: nie możemy tego wiedzieć! I to jest sedno wielu nieporozumień.
Weryfikacja czy falsyfikacja?
Czy możemy w jakiś sposób sprawdzić naszą teorię? Upewnić się, że faktycznie przedmioty, które podrzucamy, zawsze spadają? Czy możemy kiedykolwiek zyskać pewność, że rzeczywistość faktycznie działa w taki sposób?
Niestety, nie możemy. Niezależnie od tego, ile różnych przedmiotów podrzucimy i zaobserwujemy ich spadnięcie, zawsze następny podrzucony przedmiot może nie spaść. Oczywiście, im więcej przedmiotów spróbujemy podrzucić, tym większej będziemy nabierać pewności, że teoria poprawnie opisuje rzeczywistość, jeśli wyniki będą z nią zgodne. Tym niemniej nasza pewność nigdy nie będzie stuprocentowa.
Żadnej teorii naukowej nie da się stuprocentowo zweryfikować. Każdą teorię naukową da się jednak sfalsyfikować. Co więcej - często możliwość falsyfikacji stosuje się jako kryterium naukowości teorii. Aby teoria mogła być uznana za naukową, musi być falsyfikowalna.
W naszym przykładzie wystarczy, że podrzucimy jeden przedmiot, który nie spadnie, żebyśmy wiedzieli, że nasza teoria nie może być poprawnym opisem rzeczywistości. Jest więc falsyfikowalna. Czy jesteśmy w stanie sfalsyfikować ją w praktyce?
Cóż, wystarczy, że ktoś poda nam do podrzucenia balon wypełniony helem, albo że spróbujemy wykonać nasze eksperymenty z podrzucaniem przedmiotów np. w spadającej windzie. W obu przypadkach podrzucone przedmioty nie spadną, falsyfikując naszą prostą teorię.
Czy to jednak znaczy, że teoria jest bezużyteczna i nadaje się wyłącznie na śmietnik? Nie! Wciąż jest prawdziwa w pewnym zakresie stosowalności. Musimy jedynie doprecyzować warunki, w których można ją stosować - np. tak: "przedmioty cięższe od powietrza, podrzucone przez obserwatora stojącego na ziemi, spadają" (oczywiście, żeby wymyślić jak te warunki doprecyzować, nie mając wcześniej odpowiedniej wiedzy, musielibyśmy wpierw wykonać kolejne dziesiątki, setki, tysiące eksperymentów). I tym sposobem mamy teorię, opisującą wszystkie znane nam eksperymenty.
Czy to już jest teoria ostateczna? A co pisałem wcześniej o stuprocentowej weryfikacji? Nadal ktoś może postawić nas z balonem wypełnionym helem w komorze próżniowej - i nagle okaże się, że także ta teoria ma dziury. Znowu jednak moglibyśmy zidentyfikować warunki, w których była błędna i ją nieco dopracować.
Źródła teorii
W naszym przykładzie sformułowaliśmy prostą teorię po przeprowadzeniu kilku eksperymentów. Zebraliśmy dane o rzeczywistości, zauważyliśmy pewien wzór, sformułowaliśmy ogólną zasadę. Czy proces powstawania teorii zawsze tak wygląda?
Otóż niekoniecznie. Gdyby ktoś np. zaczął od idei, że materia dąży do znajdowania się na ziemi, mógłby sformułować tę samą teorię. Komuś innemu pomysł na teorię spadania mógłby się przyśnić. W obu przypadkach wynikiem jest dokładnie to samo zdanie, co nasze po początkowych obserwacjach: "przedmioty podrzucone w górę spadają". Czy pochodzenie czyni te dwie kolejne teorie w jakiś sposób gorszymi? Nie! O wartości teorii stanowi to, jak dobrze przewiduje wyniki doświadczeń, a nie skąd się wzięła. Jeśli posiadamy system pozwalający nam przewidywać wyniki losowań Lotto, będziemy tak samo bogaci, niezależnie od tego, czy nasz system wyprowadziliśmy z Biblii, czy ze szczegółowych analiz dotychczasowych losowań.
Budowanie teorii na ideach albo przemyśleniach, zamiast na wynikach eksperymentów, jest zresztą podejściem często stosowanym w fizyce. Oczywiście tak zbudowane teorie również podlegają konfrontacji z eksperymentem - jak mówiłem, to jakość przewidywań stanowi o jakości teorii, a tę można sprawdzić tylko przez porównanie z rzeczywistymi doświadczeniami. Jednak teorie dające się wywieść z jednej lub kilku prostych idei i zarazem dobrze przewidujące obserwacje są uznawane za szczególnie estetyczne (teoria względności Einsteina jest tu świetnym przykładem). Marzeniem większości fizyków teoretyków jest znalezienie jednej idei, z której dałoby się wyprowadzić teorię poprawnie przewidującą wszystkie możliwe eksperymenty.
Co teorie mówią o rzeczywistości
W tym miejscu warto zrobić pewną uwagę o tym, jak daleko idące wnioski można wyciągać z teorii.
Wyobraźmy sobie, że ktoś zapostulował ideę, która mówi coś o samej rzeczywistości, np. "Wszechświat zaczął się Wielkim Wybuchem". Mając taką ideę, możemy dogłębnie zastanowić się, jak wyglądałaby rzeczywistość, w której początkiem Wszechświata był Wielki Wybuch i spróbować wywnioskować z niej jak najwięcej konsekwencji: np. że przestrzeń powinna się wciąż rozszerzać, że powinno istnieć mikrofalowe promieniowanie tła, itp. W przypadku faktycznej nauki, dla zachowania maksimum precyzji zarówno samą ideę, jak i jej konsekwencje zwykle formułuje się w języku matematyki.
Część wyprowadzonych w ten sposób konsekwencji będzie stwierdzeniami, które da się bezpośrednio, eksperymentalnie sprawdzić w rzeczywistości. Będzie można sprawdzić, czy rzeczywistość wygląda tak, jakby dana idea była prawdziwa, czy nie. Przypuśćmy więc, że testy zostały wykonane i okazuje się, że rzeczywistość wygląda dokładnie tak, jak należałoby się spodziewać po prawdziwości oryginalnej idei. W naszym przykładzie: można wykryć przesunięcie ku czerwieni odległych galaktyk i mikrofalowe promieniowanie tła, i zresztą oba te efekty wykryto. Obserwujemy więc rzeczywistość, której się spodziewaliśmy, gdyby na początku był Wielki Wybuch.
Czy to znaczy, że rzeczywistość faktycznie jest taka, jak mówi idea? Czy jeśli w naszej rzeczywistości wszystkie przeprowadzone w historii eksperymenty dają wyniki zgodne z ideą, że na początku był Wielki Wybuch, to na początku faktycznie był Wielki Wybuch?
Ściśle rzecz biorąc - nie. Wnioskowanie w ten sposób to błąd logiczny zwany odwracaniem wynikania. Z prawdziwości idei wynika rzeczywistość taka, jaką obserwujemy - nie znaczy to jednak, że z takich obserwacji rzeczywistości wynika prawdziwość idei.Piszę jednak: "ściśle rzecz biorąc". W praktyce eksperymentów wykonuje się (i wykonano w historii) tyle, że jeśli teoria wywiedziona z jakiejś idei jest zgodna ze wszystkimi, naprawdę trudno wyobrazić sobie równie dobrze zgodną z rzeczywistością teorię, która zawierałaby zaprzeczenie tej idei. W naszym przykładzie z Wielkim Wybuchem, wykryto chyba wszystkie efekty, których istnienie wynikało z założenia o Wielkim Wybuchu - więc ciężko wyobrazić sobie równie dobrą teorię, która Wielkiego Wybuchu nie zakłada, albo zakłada wręcz jego brak. A priori, czysto logicznie jest to możliwe - przynajmniej dopóki nie istnieje dowód, że zaprzeczenie rozważanej idei (brak Wielkiego Wybuchu) jednoznacznie implikuje coś sprzecznego z rzeczywistością. Tym niemniej często nawet przy braku obecności takich dowodów uznaje się ideę za wystarczająco uzasadnioną - z zastrzeżeniem, że przestaniemy ją za taką uznawać w razie pojawienia się kontrprzykładu. Czyli na tę chwilę uznajemy, że Wielki Wybuch faktycznie się wydarzył, ale jesteśmy otwarci na możliwość, że pojawi się kiedyś lepsze wyjaśnienie, które Wielkiego Wybuchu nie wymaga.
Intersubiektywna sprawdzalność
Ani eksperymenty, ani tym bardziej teorie nie dają nam bezpośredniej informacji o obiektywnej rzeczywistości. Zresztą uzyskanie takiej informacji jest najprawdopodobniej w ogóle niemożliwe - ponieważ każdy obserwator siłą rzeczy bada ją przez pryzmat swojego subiektywnego postrzegania. Zamiast tego więc, metoda naukowa stawia na intersubiektywną sprawdzalność - tj. takie przedstawianie swoich teorii, obserwacji i ich wyników, aby niezależni obserwatorzy mogli, każdy w swojej subiektywnej perspektywie, sprawdzić je i dojść do takich samych wniosków.
Z intersubiektywną sprawdzalnością sprawa jest prostsza jeśli chodzi o teorie. To, co jest potrzebne, to takie opisanie teorii, aby inni mogli niezależnie wywnioskować z niej te same przewidywania. Osiąga się to zwykle przez formułowanie teorii ścisłym, precyzyjnym językiem - często przy pomocy matematyki. Jeśli dzięki temu ludzie inni od autora są w stanie zrozumieć, jakie wnioskowania są w ramach teorii uprawnione, a jakie nie, cel został osiągnięty.
Nieco większy problem jest w przypadku eksperymentów. Także w ich przypadku potrzebny jest ścisły, precyzyjny język - konieczne jest, aby inni ludzie byli w stanie odtworzyć zarówno nasz układ pomiarowy, jak i warunki, w jakich przeprowadzaliśmy doświadczenie. Ale brakuje jeszcze jednego elementu. Otóż potrzebne jest doprecyzowanie, jakie wyniki eksperymentów można uznać za takie same, a jakie nie.
Wyobraźmy sobie na przykład, że próbujemy zmierzyć przyspieszenie grawitacyjne na Ziemi wahadłem - to dość prosty eksperyment, sprowadza się do zmierzenia długości wahadła i okresu jego wahań oraz zastosowania nieskomplikowanego wzoru. Wyobraźmy sobie, że wykonaliśmy ten pomiar i wyszło nam 9,8 m/s², i wykonał go także nasz kolega, ale jemu wyszło 9,83 m/s². Co teraz? Czy to znaczy, że tylko jeden z nas otrzymał prawdziwą wartość przyspieszenia ziemskiego? A może żaden z nas? Czy zapomnieliśmy uwzględnić jakiegoś czynnika...?
Odpowiedź brzmi: to zależy. Zależy, jak dokładnie zmierzyliśmy długość wahadła i jak dokładnie zmierzyliśmy jego okres wahań. Żaden pomiar nie jest stuprocentowo dokładny - przyrządy pomiarowe mają swoje limity, każdy pomiar zaburzają też losowe czynniki, których nie sposób uwzględnić. To wszystko składa się na obarczenie każdego wyniku niepewnością. Analizowanie takich niepewności to ważna część pracy każdego naukowca-doświadczalnika.
Po uwzględnieniu dokładności przyrządów i tym podobnych czynników może się okazać, że nasz wynik razem z niepewnością to 9,8 ± 0,1 m/s², a naszego kolegi - 9,83 ± 0,15 m/s². Wtedy okaże się, że nasze wyniki nie tylko nie są sprzeczne, ale wręcz bardzo dobrze ze sobą zgodne!
Niepewności mają też ogromne znaczenie przy porównywaniu wyników doświadczeń z przewidywaniami teoretycznymi. Jeśli teoria przewiduje, że przyspieszenie grawitacyjne ma być 9,81 m/s², a nam wyszło 9,8 m/s², to jeszcze nie znaczy, że teoria oblała konfrontację z rzeczywistością! Gdyby to było 9,800 ± 0,001 m/s², a teoria przewiduje 9,8132 ± 0,0003 m/s² (tak, przewidywania teoretyczne też mogą być obarczone niepewnościami - bo nieraz bazują na wynikach doświadczeń, które są nimi obarczone), wtedy teoria miałaby problem. Ale jeśli to jest, jak w naszym przykładzie, 9,8 ± 0,1 m/s², to jest to wynik zgodny z teorią.
Efekty psychologiczne
Ważną częścią metody naukowej jest zapobieganie wpływom różnego rodzaju efektów psychologicznych na przewidywania teoretyczne i wyniki doświadczeń.
Powiedzmy, że wykonaliśmy nasze pomiary przyspieszenia grawitacyjnego wahadłem i wyszło nam 9,7 ± 0,1 m/s². Potem liczymy z teorii i wychodzi, że powinno być 9,81 m/s². Ale wtedy zwracamy uwagę, że może trochę źle zmierzyliśmy długość, a w ogóle to stoper też włączyliśmy odrobinę za późno, i jak trochę pozmieniać wyniki w granicach błędów, to się z tego zrobi 9,75 ± 0,11 m/s². Wtedy oświadczamy, że teoria jest zgodna z doświadczeniem.
Aż tu przychodzi ktoś inny, zrobił ten sam pomiar, wynik wyszedł mu niezgodny, co naprowadziło go na istnienie czynnika, którego nie uwzględniliśmy w naszych pomiarach i o którym nikt wcześniej nie pomyślał. I tak oto odkrycie przeszło nam koło nosa.
Albo inny przykład: weźmy prostszą teorię, która mówi "zielony kolor obiektu powoduje, że podrzucony w górę spada". Postanowiliśmy ją przetestować. Wzięliśmy kilka zielonych obiektów, podrzuciliśmy w górę, spadły. Jesteśmy zadowoleni z naszego potwierdzenia teorii. Przychodzi ktoś inny, podrzuca czerwony obiekt, też spadł. Podrzuca niebieski - spadł. Coś tu chyba nie gra.
To tylko dwa przykłady pułapek umysłu, w które może wpaść badacz. Naukowiec musi być świadomy istnienia takich efektów i aktywnie unikać poddania się im.
Pierwszemu opisanemu tu efektowi zapobiega się najczęściej przez podawanie przewidywań z góry. Poprawność teorii bada się, najpierw wyliczając jej przewidywania, a dopiero następnie przeprowadzając eksperyment. Wtedy można rzetelnie stwierdzić, czy przewidywania pasują, czy nie - i jeśli nie, to szukać przyczyny błędu.
Drugi opisany efekt to tzw. efekt potwierdzania. Ludzie mają tendencję do szukania potwierdzeń swoich przypuszczeń. Jeśli jednak szukamy możliwie ogólnej reguły, to musimy się także upewnić, że nasze przewidywania się nie sprawdzają w sytuacjach, w których nie powinny, a o tej części już mało kto pamięta. To zresztą pułapka, w którą wpada wiele osób zetkniętych z zagadką z początku artykułu (jeśli nie spróbowaliście zmierzyć się z nią wcześniej - cóż, teraz już wiecie, na co uważać) i dlatego w testowaniu teorii istotne jest, by próbować ją sfalsyfikować, a nie by próbować ją potwierdzić.
Różnego rodzaju efektów tego typu jest pełno, więc nie sposób opisać tu wszystkich. Nie będę więc nawet próbował - wspomnę tylko, że przed ogłaszaniem rewolucji w nauce warto zainteresować się tym tematem.
Pseudonauka
Dużo napisałem o tym, czym jest i jak działa nauka. Istnieje także zjawisko, które próbuje się kreować na naukę, ale nią nie jest - pseudonauka. Co charakteryzuje pseudonaukę? Jak odróżnić ją od nauki? O temacie można by było napisać książkę, tu wypiszę tylko kilka znaków ostrzegawczych, które powinny w Was wzbudzać wątpliwości.
1. Dowody anegdotyczne
Pseudonaukowcy kochają dowody anegdotyczne - tj. historie, które potwierdzają ich tezę, ale albo ciężko sprawdzić ich autentyczność, albo ich autentyczność ma małe znaczenie dla przedmiotu sporu. Typowym dowodem anegdotycznym jest "moja ciocia brała leki homeopatyczne i wyzdrowiała" albo "tu na stronie X losowy człowiek opisał, jak przeprowadził eksperyment i wyszedł mu wynik sprzeczny z dobrze znaną teorią". W obu przypadkach nie wiemy nic o tym, czy wynik eksperymentu jest w ogóle powtarzalny - mógł być wywołany nieuwzględnionym czynnikiem, losowym zaburzeniem, albo może być zwykłym kłamstwem. Jeśli chodzi o leki, to ich skuteczność testuje się badaniami statystycznymi w kontrolowanych warunkach (bo nawet działający lek nie daje 100% pewności wyleczenia). W drugim przykładzie do uznania argumentu potrzebne byłoby kilka niezależnych potwierdzeń - zwłaszcza, jeśli twierdzenie jest jawnie sprzeczne z resztą zgromadzonej naukowej wiedzy.
2. Wybiórczość względem danych
Typowym zabiegiem pseudonaukowców jest skupianie się na wynikach zgodnych z ich twierdzeniami, a kompletne ignorowanie wyników im przeczących, nieważne ile by ich było. Jeśli ktoś ignoruje wyniki powtarzalnych badań, które są dla niego niewygodne - jest to solidny znak przeczący jego deklarowanej często naukowości.
3. Głoszenie niefalsyfikowalnych teorii
Pseudonaukowcy lubią prezentować teorie, które na pierwszy rzut oka brzmią sensownie i wyjaśniają obserwacje - ale jeśli przyjrzeć się im bliżej, wyjaśniłyby każdą obserwację. Inaczej - nie ma możliwości nawet wyobrażenia sobie obserwacji, która dowiodłaby błędności teorii. Niezależnie od tego, co zostanie zaobserwowane, pseudoteoria ma na to wyjaśnienie. "Wynik ujemny? Mam rację. Wynik dodatni? Też mam rację."
Łatwo zidentyfikować taką teorię po niemożliwości wyprowadzenia z niej jakiegokolwiek przewidywania. Ponieważ każdy wynik byłby z nią zgodny, nie da się przewidzieć, który ze zgodnych wyników zajdzie w rzeczywistości.
4. Zarzucanie nauce braku naukowości
Ten wybieg jest szczególnie zabawny, gdyż jest klasyczną projekcją własnych wad na stronę przeciwną.
Typowy zarzut braku naukowości jakiejś teorii lub eksperymentu opiera się na tym, że teoria nie jest jedyną możliwą wyjaśniającą konkretną obserwację. Wynika to z błędnego przekonania, lub też celowego błędnego twierdzenia, że dowód naukowy nie może dopuszczać więcej niż jednej interpretacji. Jest to, oczywiście, bzdurą. O naukowości teorii nie stanowi to, że wyłącznie ona potrafi wyjaśnić każdą pojedynczą obserwację, a o naukowości obserwacji - że dopuszcza tylko jedną interpretację teoretyczną. Teoria ma być falsyfikowalna i zgodna ze wszystkimi znanymi eksperymentami (w zakresie stosowalności); eksperyment ma być powtarzalny i z rzetelnie przeanalizowanymi niepewnościami. Tyle wymagań naukowych.
Teoria a hipoteza
Na koniec chciałem jeszcze poruszyć jeden temat, który lubi szczególnie często przewijać się w kontekście teorii ewolucji, a który często jest objaśniany zupełnie błędnie.
Otóż nieraz w dyskusjach o ewolucji ludzie jej przeczący lubią podnosić "argument": "teoria ewolucji to tylko teoria". Częstą odpowiedzią jest, że to mylenie potocznego znaczenia słowa "teoria" z naukowym; że potoczna "teoria" jest bliższa naukowej "hipotezie", a naukowa "teoria" to hipoteza potwierdzona eksperymentami. O ile pierwsza część argumentu jest słuszna, o tyle druga - kompletnie błędna.
Pisałem na początku, czym jest teoria - jest systemem, który pozwala wywodzić przewidywania odnośnie rzeczywistości. Nie ma w znaczeniu tego słowa najmniejszej wzmianki o byciu w jakikolwiek sposób potwierdzonym! Teoria jest teorią niezależnie od tego, czy jest zgodna z eksperymentami ("poprawna"), czy niezgodna ("błędna").
Prawdą jest, że potocznie słowa "teoria" często używa się jako synonimu "hipotezy", "przypuszczenia", i że argumentowanie przez "to tylko teoria" to klasyczny błąd ekwiwokacji. Nie jest jednak prawdą, że teoria to jakieś wyższe stadium rozwoju hipotezy, w które przechodzi, gdy staje się potwierdzona. Bycie hipotezą i bycie teorią to dwie zupełnie niezależne sprawy. Zaprezentowanie nowej teorii jest zwykle zarazem hipotezą, że dana teoria dobrze opisuje rzeczywistość - ale na tym związki między tymi pojęciami się kończą.
Warto też przypomnieć, że teoria nigdy nie może zostać potwierdzona. Może jedynie nie zostać sfalsyfikowana. Jeśli teorii nie udaje się sfalsyfikować mimo prób - jest uznawana za teorię dobrą.
Podsumowanie
No, to się trochę rozpisałem. Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę przybliżyć sedno i sens nauki i pokazać, na czym polega metoda naukowa. Świadomość tych zagadnień jest szczególnie istotna obecnie, gdy każdy może publikować w internecie co mu się podoba i udawać naukowca, nawet gdy o nauce nie ma zielonego pojęcia. Ten tekst ma być szczepionką przeciwko takim osobnikom; ma dać Czytelnikowi wiedzę pozwalającą na rozpoznanie, czy ktoś faktycznie prezentuje coś naukowego, czy tylko udaje. Jeśli to się uda - super. Jeśli nie - cóż, mam nadzieję że coś dało się wynieść z lektury niezależnie od tego ;)